piątek, 15 października 2010

Rytm

Nie mogę uwierzyć w to jak mały człowiek zmienia się w ciągu sześciu miesięcy. Od miesiąca Oleńka jest jakby innym dzieckiem.  Wreszcie mamy stały rytm dnia, godziny posiłków, drzemek. Mały kogucik budzi się miedzy 5.00 a 6 rano. Pieje, śmieje się , gaworzy i w końcu krzyczy „Zabierzcie mnie do waszego łóżka i dajcie jeść|”.  Po mleczku jest czas zabaw w pościeli, mama próbuje jeszcze zamknąć oko ale zazwyczaj  niewykonalne to jest. Mała Ola przewraca się po całym materacu, rzuca zabawkami i głośno protestuje gdy mama niezainteresowana jest.  Potem czas na ranną toaletę. Pierwsza w kolejności jest młoda dama, myjemy buźkę i pupkę ,  wybieramy odpowiedni strój, plotkujemy i obmyślamy plan dnia.  Następnie czas na herbatkę młodej  i asystowanie mamie podczas kąpieli.  Razem zasiadam do śniadanka zazwyczaj to pyszna kaszka z dodatkami owoców. Około 10 ruszamy na spacer, załatwimy sprawunki  lub bawimy się w ogrodzie. Jest czas pierwszej drzemki. Mama ogarnia co może – pranie, prasowanie, gotowanie, sprzątanie. Nigdy bym nie przypuszczała ze macierzyństwo to najlepsza szkoła  logistyki. Podczas niecałej godziny latam jak robocik i udaje mi się zrobić rzeczy które normalnie zajmowały mi  trzy razy tyle czasu. Potem gry i szarady. Obiadek. Drzemka. Powrót taty. Szaleństwa ojca i córki. Kąpiel. Kolacja. Sen.
Muszę przyznać że z   miesiąca na miesiąc  Ola jest coraz  bardziej  komunikatywna . Jeszcze 2 – 3 miesiące temu była małym groszkiem który żył troszkę w swoim świecie. Teraz   „myszka” domaga się 100% uwagi, wspólnych zabaw i gier. Gdy tylko czuję się samotna głośno oznajmia   to krzykiem. Jaki ona ma glos!!! Podobno ja mówię dźwięcznie , jednak mała Ola zdecydowanie przebija swoją mamę.  Większość rzeczy w ciągu dnia robimy wspólnie. Często sprzątamy   -  Myszka w nosidle, mama z szmatka, jak gotujemy to  Ola asystuje  w foteliku z drewniana łyżką, jak czytamy to mama oczkami książkę, Ola ustami gazetę. Wszystko interesuję moją księżniczkę , na dworze kwiatki i drzewka, w domu obrusy, sprzęty i dźwięki.  Porozumiewamy się w języku delficko-chińskim . Potrafię rozpoznać dźwięk  gniewu, frustracji, głodu, bólu, nudy . Fascynuje mnie jej gaworzenie i zastanawiam się  o czym opowiada mała Ola. Wszelkie humory księżniczki rekompensuje szybko uśmiech na jej twarzy. Nic na mnie tak nie działa jak roześmiana buzia myszki na mój widok. To jakby wyszło słońce w pochmurny dzień.   Mogłabym ją całować, przytulać, patrzeć godzinami. Dobrze się nam żyje nie powiem. Troszkę bardzo  przeraża mnie myśl , że za miesiąc czas wracać do pracy i  ta idylla skończy się.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz