czwartek, 14 października 2010

150 dni 3600h 216000 minut

14 październik 2010 Oleńka zaczyna 6 miesięcy!!!
 Wspominam dziś poranek  14 maja 2010 i jakoś  nie mogę uwierzyć że nasza  księżniczka  jest już z nami prawie pół roku. Te ostatnie 5 miesięcy wywróciło nasze życie do góry nogami. Zmieniły się priorytety,  rytm życia, wszystko wokół małej istotki  kręci się.
Ostatnie 150 dni to najbardziej magiczny i gorący  okres w moim życiu.  Patrzę na świat oczyma  6 miesięcznej dziewczynki dzięki czemu  dystansuje  się do świata i problemów.   Nic mnie tak nie cieszy jak uśmiech , czy kolejny dźwięk wydobyty z ust małej „myszeczki”.  Mimo, że jestem z nią praktycznie całymi dniami i nocami J nie mogę się napatrzeć na to małe cudo. Codziennie mam ochotę krzyczeć:  Boże jaka ja jestem szczęściarą!!! Chyba powinnam rozważyć wyprawę na kolanach do CzęstochowyJ   Przeżywam każdą zmianę, debatuję na temat każdej podejrzanej kupki i uważam, że Oleńka jest najjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj.  
Dzięki ostatnim miesiącom zrozumiałam, że mając dziecko inaczej postrzega się mijający czas . Okres od maja był bardzo intensywny dla naszej rodziny . Za nami ciężkie chwile  kolek, pierwszych uśmiechów, nocnego wstawania, poznawania smaków...Cały czas uczymy się być rodzicami.  Szczerze stwierdzam, że   nie ma chyba bardziej wyczerpującego i jednocześnie   satysfakcjonującego  zajęcia na świecie . Dopiero teraz  zrozumiałam trudy  moich  rodziców,  nie wspominając już o babciach ( każda  wychowała  po piątkę dzieci praktycznie rok po roku).  
Wracając jednak do Oleńki.  Czas spędzany z nią to jakby być w krainie czarów . Jeden uśmiech rekompensuje mi godzinne marudzenie, wystarczy że spojrzy na mnie tymi wielkimi niebieskimi oczyma a znika każdy problem. Trzymam ją w ramionach i czuję się takkkkk wyjątkowo, że  brak mi słów by to opisać. Domyślam się, że przed nami jeszcze wiele wyzwań,  lepszych i gorszych chwil jednak nic już nie straszne mi. Nie wyobrażam sobie świata bez naszej księżniczki , dzięki niej wiem, że życie ma sens. Kocham cię strasznie córeczko, wiem że często ci to powtarzam ale napisałam chyba pierwszy raz.
Ps. Rozpisałam się dziś troszkę. To przez zarzuty pewnych czytelniczek:)  naszego bloga, że niby mało piszę. Dziś było troszkę sentymentalnie u młodej mamy chyba wciąż hormony szaleją. Następny post mniej filozoficzny będzie, obiecuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz