wtorek, 28 lutego 2012

Co u Cymusiów???

Piotruś skończył cztery miesiące, a mi się wydaje jakby był z nami od zawsze. Strasznie dużo działo się przez te ostanie miesiące . Przeżyliśmy walkę z gazami, pierwsze infekcje, wysypki,  kryzysy laktacyjne, rozpoczęło się ząbkowanie, do jadłospisu wprowadziliśmy już pierwsze zupki…
Wszystko powoli się układa, mamy już wypracowany harmonogram dnia i nocy, przywykliśmy   do nocnych spacerów miedzy sypialniami i dzielenia się obowiązkami.  Jedyne co nas martwi to choroby i wirusy. Póki maluszki sa zdrowe  trzymamy rękę na pulsie i chwalimy Pana.     Do końca życia nie zapomnę, jak  2 tygodniu  życia Piotrusia  lekarze z przychodni  stwierdzili  zapalenie oskrzeli u maluszka, przepisali kuracje antybiotykową,  trafiliśmy do szpitala, gdzie szczęście   w nieszczęściu okazało się, ze żuczek  nie ma infekcji a za całość objawów odpowiedzialny jest  refluks. Nie rozdrapujmy jednak starych ran...Co prawda Oleńka łapie wirusy z przedszkola ale Piotruś póki co walczy tylko z katarem...   
Przyznaje szczerze, że z   pojawieniem się Piotrusia  wkroczyłam w najbardziej  intensywnym okres w moim życiu. Codziennie zdaje jakiś  nowy  sprawdzian z bycia mamą. Gdyby nie wsparcie Marcina i rodziców myślę, że bez farbowania miałabym białe włosy lub potrzebowała peruki.  Dużym plusem jest także to że, nie tylko ja w tym roku zostałam szczęśliwą mamą,  o kupkach  i zupkach mogę pogadać z bliskimi kumpelkami,  mamą Blanki, Niny, Martynki  czy Gaji. Powstał nam całkiem miły klubik  świeżo  upieczonych mamusiek. Dobrze jest iść na spacer w towarzystwie lub powymieniać się "newsami" o rozwoju maluszków.        
Ostatnie cztery miesiące były też bardzo intensywne dla mojej małej księżniczki Oleńki. Jej swiat wywrócił się o 180 stopni.  Została siostrą.  Z jej miłością do brata bywa rożnie i podłużnie. Przeważnie  go kocha i całuje ale bywa że bratu czasami się obrywa.  Prawdziwym wyzwaniem jest utrzymanie Olki w ryzach gdy mały Piotruś leży w leżance, lub wózku.  Siostra chce go kołysać, głaskać,   podaje mu różne zabawki,  nie akceptuje  jak ktoś jej przerywa. I jak tu wytłumaczyć 20 miesięcznej dziewczynce, że brat nie przeżyje tak  łatwo upadku z wózka jak jej lalka lub   bobas?! Siedzę więc na  straży i kontroluję jej pomysły na zabawy z bratem. Ostatnio  mięliśmy zabawną sytuacje gdy odebraliśmy Oleńkę z żłobka i zabraliśmy jej braciszka. Mała myszka dumnie pokazywała brata innym dzieciom ale nikomu nie pozwalała go dotknąć, powtarzała „ mój brat, mój brat…”. Gdy tylko wraca do domu od razu biegnie do łóżeczka  i krzyczy Pitu!!!!  ( tak nazywa się Piotruś w jezyku Olki ). Rozczula mnie nasza Olka gdy przychodzi rano do mnie do  łóżka, gdzie najczęściej leży już Piotruś , kładzie się koło niego, całuje i powtarza, Ola kocha, Pitu Pitu…
Mam nadzieje że z upływem czasu będzie coraz lepiej. Troszkę nie możemy już się doczekać kiedy nasze dwa  cymusie  będą się razem bawić i szaleć w ogrodzie i odczujemy dobre strony tak malej różnicy wieku miedzy dzieciaczkami.   Czasami mam tendencje do narzekania, że ciężko to wszystko ogarnąć , że nie śpimy, że Piotr ząbkuje, że Olka jeszcze nie do końca rozumie i trzeba mieć oczy w około głowy, z drugiej zaś strony  wiem, że czas szybko płynie i pewnie jeszcze zatęsknię, za tego typu problemami. Jeszcze wczoraj Olka była małym bobasem a dziś jest mała dziewczynka, która powtarza każde słowo  i o wszystko co nowe pyta „co to?” Staram się więc cieszyć moim szkrabkami, całować je i przytulać kiedy tylko najdzie mnie ochota. Jedyne na co czekam to wiosna, bo troszkę dość mam chlapy, zimna i kurtek.  Na szczęście sezon zabaw w ogrodzie już bliżej niż dalej  

poniedziałek, 20 lutego 2012

Mój przyjaciel Besi…

Odkąd sięgnę pamięcią  w moim  rodzinnym domu zawsze towarzyszyły mi psy, pierwszy był  Azor i potem kolejno  Bary,  Rocky no i w końcu  Sonia...   
W lato byliśmy  rodzinnie na wystawie psów i  zakochałam się w beaglach. Już dawno  próbowałam przekonać Marcina  do kupna czworonoga  do naszego domu. Mąż  wytłumaczył mi jednak racjonalnie, że obecny czas nie jest chyba najlepszym do wychowania psa w domu. Przekonał mnie że może lepiej zdecydować się na zwierze  kiedy dzieciaki podrosną. Pies to dużo obowiązków a i tak narzekamy na notoryczny brak czasu.
Ostatnio nadarzyła się jednak okazja aby psa sprezentować Marcina rodzicom. Wybór był oczywisty!!! Dziadkowie dostali w prezencie Beagle, któremu nadali imie Besi.  No i to początek ciekawej historii, wierzcie mi że byłby z tego dobry blog . Suczka  o anielskich oczach okazała się psem o diabelskim  temperamencie . Wbrew mojemu przekonaniu ta rasa psów wymaga dużo pracy i czasu. Już teraz wiem, że przed kupnem psa prócz wyglądu  zapoznać się z   charakterystyką i wymaganiami rasy. Wszystkim którzy chcieliby kupić beagla ( pies myśliwski), powiem tylko ze idąc z nim na spacer można się poczuć  jak na polowaniu, z ta tylko różnicą że zamiast za zwierzyną biegamy za psem.  Z niedowierzaniem słuchamy  historii o kolejnych wybrykach Besi i  śmiejemy się że to wcielenie naszej Olki tyle ze na czterech nogach. Nic za tym dziwnego , ze nasza córeczka od razu polubiła Besi i przy każdym spotkaniu nie daje jej żyć. Suczka która podobno niczego i nikogo  się nie boi ostatnio jednak na widok Olki preferuje pozostać pod kanapą.  Trafił swój na swegoJ