W tym roku mamy zimę a’la Monia przed imprezą…długo każe na siebie czekać. Nie żebym narzekała w końcu to oszczędności na gazie no i pierwszy raz w życiu w styczniu zobaczyłam pąki róż na krzakach w ogrodzie, grzybiarze znajdują koźlaki w lesie wiec będzie co wspominać.
Gdy w końcu z nieba posypał śnieg ruszyliśmy na śnieżne podboje z Olką. Ulepiliśmy pierwszego bałwana (no może dziecko bałwana) bo możliwości w ilości śniegu były ograniczoneJ, wyjęliśmy sanki z garażu i troszkę po śniegu, troszkę po ziemi zafundowaliśmy Oli zimowe atrakcje. W planach mamy jeszcze prawdziwy kulig z saniami więc mam nadzieje, że Pani zima wysłucha naszych próśb i będzie biało choć jeden weekend…po kuligu mogą kwitnąc róże.