sobota, 14 stycznia 2012

Zima a'la Monia

W tym roku mamy zimę a’la Monia przed imprezą…długo każe na siebie czekać. Nie żebym narzekała w końcu to  oszczędności na gazie no i pierwszy raz w życiu w styczniu zobaczyłam pąki róż na krzakach w ogrodzie, grzybiarze znajdują  koźlaki w lesie wiec  będzie co wspominać.  
Gdy w końcu z nieba posypał śnieg ruszyliśmy na śnieżne podboje z Olką. Ulepiliśmy pierwszego bałwana (no może dziecko bałwana) bo możliwości w ilości śniegu były ograniczoneJ, wyjęliśmy sanki z garażu i troszkę po śniegu, troszkę po ziemi zafundowaliśmy Oli zimowe atrakcje. W planach mamy jeszcze prawdziwy kulig  z  saniami więc mam nadzieje, że Pani zima wysłucha naszych próśb i będzie biało choć jeden weekend…po kuligu mogą kwitnąc róże.

wtorek, 10 stycznia 2012

Przez żołądek do roli kuchcika

Mało kto wiem, że  hobby taty Marcina jest gotowanie. Często ogląda Hell’s kitchen Ramsayea,  przegląda przepisy, i z zapałem opowiada o kulinariach. Do końca życia nie zapomnę jak na jedną z pierwszych randek przyjechał z arsenałem kucharza i przyrządził mi kurczaka tikka masala, przez żołądek do serca, i jak wiecie wkrótce  pojawiła się Ola. Nie trzeba było długo czekać jak   tata zaraził  swoją pasją córkę. Zaczęli rano razem przyrządzać śniadanka i  od tej pory nie sposób odpędzić małej od kuchni. Codziennie po powrocie ze żłobka wskazuje na blat w kuchni, co oznacza – będę gotować! Trzeba jej podać garki, kaszkę,  wodę po czym nasza mała gotuje zupę. Prawdziwy z niech „chef”, przyrządza  z zapałem swoje potrawy, dodaje przyprawy, każe nam próbować…a od sprzątania jest mały kuchcik – mama.